Szwajcarska miłość do gotówki

topelement-3

Fot. Martin Ruetschi/Keystone

Zajrzyjcie do portfela. Ile macie gotówki? Ja dokładnie 1 franka i 60 rappenów.

Takie samo pytanie zadał ostatnio Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) w ankiecie skierowanej do prawie 2 tys. osób. Okazuje się, że wbrew nowym trendom w płatnościach, szwajcarska miłość do gotówki pozostaje niewzruszona.

Przeciętnie Szwajcar nosi przy sobie na co dzień aż 133 franków. Papierowy pieniądz to też ulubiony środek płatniczy w kraju. Aż 70 proc. transakcji dokonuje się właśnie za pomocą banknotów i monet.

Po co takie badania? SNB chciał sprawdzić, czy jest sens dalej drukować banknot 1000-frankowy. Wyobrażacie sobie prawie 4 tys. złotych w jednym papierku? Aż strach nosić to w portfelu! Mnie przez prawie cztery lata mieszkania w Szwajcarii zdarzyło się chyba tylko raz trzymać w ręku taki banknot. W badaniu SNB 40 proc. osób przyznało, że płaciło nim co najmniej raz w ostatnich dwóch latach, kupując coś większego, jak samochód, meble czy płacąc rachunki na poczcie. Sprawdziłam, że w obiegu znajduje się aż ponad 47 mln sztuk tych banknotów (dane za 2017 r.). Gdzie się podziewają? Można podejrzewać, że w szwajcarskich tapczanach. Pod tym względem tutejsi emeryci niewiele różnią się od polskich, którzy też nie ufają bankom.

W ogóle jak na kraj kojarzony z instytucjami finansowymi, Szwajcaria jest dość konserwatywna, jeśli chodzi o korzystanie z nowoczesnych usług płatniczych. Szwajcarzy mają konta w banku, karty debetowe i kredytowe, ale tylko co czwarta dokonywana w kraju transakcja jest bezgotówkowa, choć kartą można spokojnie zapłacić niemal wszędzie. Ja dopiero w tym roku dostałam od mojego banku kartę z funkcją płatności zbliżeniowych. Aplikacje płatnicze, płacenie telefonem, owszem, istnieją, ale raczej jako gadżety, z których korzysta młodzież.

Jako osoba, która nigdy nie ma przy sobie gotówki, przyzwyczaiłam się do tego, że w nielicznych miejscach, gdzie nie da się zapłacić kartą, zawsze mogę liczyć na męża, który, jako Szwajcar z dziada pradziada (boję się, że niedługo wystawią go w muzeum), papier w portfelu zawsze ma. Do momentu, kiedy jakiś czas temu wybraliśmy się razem na festiwal food trucków do Zurychu.

Impreza odbywała się daleko od centum miasta, gdzieś pod lasem. Byliśmy głodni jak wilki (po niemiecku: jak psy), no bo przecież przez cały dzień trzeba było trzymać miejsce na te wszystkie pyszności, które już z daleka pachniały, tak, że ślinka ciekła. Po drodze planowaliśmy, co zjemy. Przed oczami stały nam te wszystkie wegańskie burgery, hot dogi z kimchi, makarony bez glutenu i eklery bez cukru. Mniam ;P

Pierwszy upatrzony truck, wyciągamy portfele i.. o-o-ł. Oboje nie mieliśmy gotówki. Kartą płacić nie szło, najbliższy bankomat za 5 km. Wspólnych zaskórniaków starczyło na jednego hot doga i piwo na spółę.

Wiecie, że niczego mnie ta historia nie nauczyła i nadal nie noszę gotówki? A Wy?

Nowe (mniejsze!) franki na wiosnę

W wyznającej politykę neutralności i wiarę w tajemnicę bankową Szwajcarii zdecydowanie ważniejsza od silnej armii jest moc pieniądza. Nie dość, że frank szwajcarski to waluta uznawana za jedną z najbardziej wiarygodnych na świecie (dlatego tak wysoko wyceniana wobec innych walut), to szwajcarskie banknoty i monety są jednymi z najlepiej zabezpieczonych i najtrudniejszych do podrobienia. Bank centralny podaje, że na każde 100 tys. banknotów fałszowany jest tylko jeden. To nieźle, w porównaniu z euro (jedno na 20 tys.) czy dolarem (jeden na 10 tys.).
Szwajcarskie pieniądze są emitowane od 1907 roku i od tamtej pory wyprodukowano już osiem ich serii. Ta, którą Helweci mają w portfelach teraz, obowiązuje od dwudziestu lat, więc najwyższy czas na zmiany. Dlatego wiosną przyszłego roku do obiegu stopniowo zaczną trafiać nowe, ulepszone pieniądze.
Jako pierwsza – już w kwietniu – światło dzienne ujrzy nowa „pięćdziesiątka”. Kolejne nominały, a jest ich łącznie sześć (od 10CHF do 1000CHF), będą wchodzić do obiegu co pół roku-rok, aż do 2019 r. Oczywiście „starymi” pieniędzmi wciąż będzie można płacić, będą też produkowane jednocześnie z nowymi.
Co się zmieni? Przede wszystkim wygląd banknotów. Teraz są bardzo kolorowe (moim zdaniem wręcz pstrokate) i zdobią je głowy zasłużonych dla szwajcarskiej kultury i sztuki, m.in. rzeźbiarza Alberto Giacomettiego (na 100CHF) i architekta Le Corbusiera (na 10CHF). Nowe pieniądze będą nieco bardziej stonowane i przede wszystkim mniejsze! To ważne, jeśli Wasze portfele rozmiarem pasują bardziej do PLN czy EUR. Szwajcarskie pieniądze, którymi płaci się teraz, są wręcz ogromne (mój – myślałam, że ponadprzeciętnie duży portfel – ledwo jest w stanie je pomieścić na długość).
Ze szwajcarskich banknotów znikną portrety, a zastąpią je mniej lub bardziej abstrakcyjne wizje natury (narciarze na stoku, paralotniarze w górach, motyle, płatki śniegu, coś, co ma chyba przypominać kosmos..).

topic3_img0001topic3_img0002topic3_img0003

Projekty wszystkich nominałów autorstwa graficzki Manueli Pfrunder obejrzycie tutaj. Co ciekawe nie jest to praca, która wygrała konkurs ogłoszony przez Szwajcarski Bank Centralny (SNB) w 2005 roku. Pierwsze miejsce przypadło artyście Manuelowi Krebsowi, którego (nazwijmy ją wyrazistą) wizja nowych szwajcarskich pieniędzy (wściekłe kolory, krwioobiegi, meteoryty i embriony) nie spodobała się Helwetom. Pod naciskiem opinii publicznej SNB zdecydował się zrealizować projekt Pfrunder, która zajęła 2. miejsce.
To nie ostatnie zamieszanie wokół nowej serii banknotów, która pierwotnie miała trafić do obiegu jesienią 2010 roku. Emisyjne plany banku pokrzyżował jednak.. papier, a raczej jego brak. Wyposażony w bawełniane włókna, 18 różnych barwników i specjalne zabezpieczenia okazał się wyzwaniem dla dostawcy współpracującej z SNB drukarni Orell Füssli Security Printing. W rezultacie nowe banknoty trafią do Szwajcarów z sześcioletnim opóźnieniem. Jakie cuda techniki w nich znajdziemy? To póki co tajemnica, której SNB nie wyjawi zapewne do czasu, aż pierwsza 50-tka trafi do bankomatów. Für Ihre Sicherheit!